Dzisiaj nie będzie kosmetycznie a zdrowotnie. Ponieważ pogoda za oknem ostatnio płata psikusy i zamiast złotej jesieni mamy zimną jesień w moim przypadku zaczyna się sezon wzmożonego dbania o drogi moczowe. Niestety należę do tej grupy kobiet, które mają słaby pęcherz. 7 lat temu tak mocno namarzły mi stopy, że załatwiłam sobie pęcherz na amen. Wystarczy żebym trochę zmarzła, dodatkowo w danym dniu za mało wypiję płynów i już zapalenie pęcherza gotowe. Teraz tak nie jest najgorzej, bo udało mi się ten organ wzmocnić doustną szczepionką na tyle, że zapalenie pojawia się nie co miesiąc a co 3-4 miesiące. Oczywiście bardzo ważna jest tutaj higiena i przestrzegam jej bardzo rygorystycznie, ale to ciągle za mało. Kiedy zaczyna się wrzesień inwestuję zawsze w żurawinę w kapsułkach. Zwykle był to Żuravit, ale ostatnio farmaceuta polecił mi Uretin (producent: Krotex).
Przyjmuję profilaktycznie 1 tabletkę dziennie (producent dopuszcza maksymalną dawkę 2). Jej skład to oczywiście ekstrakt z żurawiny, jest go tam sporo- 200mg, co prawda w Żuravicie jest go o 20mg więcej, ale ten drugi nie zawiera oleju z nasion dyni, który zawiera fitosterole działające tonizująco na pęcherz moczowy. Za Uretinem przemawia również cena. Za 60 kapsułek zapłaciłam ok. 35, ale już wiem, że przepłaciłam. W aptekach internetowych można znaleźć suplement już za 20 zł!
Co ważne produkt zawiera soję, która jest dość popularnym alergenem. Może być stosowany przez osoby po 80 roku życia, a także kobiety w ciąży i karmiące piersią, jednakże zawsze po konsultacji lekarskiej!!
Tabletka jest dość spora, ale dzięki powłoce i kształtowi nie jest trudna do przełknięcia. Jak wspomniałam wcześniej, jedna dawka zawiera 200 mg oleju z nasion dyni oraz tyle samo ekstraktu z żurawiny. Sama żurawina zmienia kształt bakterii Escherichia Coli (główna przyczyna zapalenia pęcherza moczowego w moim przypadku) oraz zmniejsza jej przyczepność do ścian dróg moczowych, przyczyniając się do prawidłowego funkcjonowania układu moczowego. Pamiętajcie, że jeżeli zapalenie pęcherza trwa dłużej niż 7 dni i po przyjmowaniu specyfiku nie czujecie poprawy, należy niezwłocznie zgłosić się do lekarza.
Jeśli już mnie paskudztwo dopadnie, ratuję się termoforem lub poduszką elektryczną i hektolitrami zbawczej wody. W ostateczności sięgam po Furagin, który w końcu jest bez recepty!
A Wy macie taką niesympatyczną przypadłość? Jak sobie z nią radzicie?
Strasznie dziękuję za to porównanie z Żurawitem, bowiem ja właśnie ten sobie aplikuję. Z polecenia lekarza, ale pewnie zamienię, jeżeli jest tutaj dodatkowo coś lepszego.
OdpowiedzUsuńJak to dobrze poczytać!
Furagina jest bez recepty?!
OdpowiedzUsuńO matko widac,ze dawno mnie w Pl nie bylo :D
Za dzieciaka maialm problem z nerkami,pol dziecinstwa spedzilam w szpitalach a Furaginy tyle sie nalykalam,ze na sama mysl nie dobrze mi sie robi.Ale przyznac trzeba chociaz w smaku nie dobra tabletka na problemy z nerkami dziala cuda.
Zobaczymy jak długo będę się opierała złym mocom :) Furagina jest bez recpty od chyba 2 miesięcy, nazywa się uroFuraginum i jest trochę droższy od Furaginy na receptę, ale nie ważne. Skład jest bez zmian :)
OdpowiedzUsuńzbawienie dla mojeogo wrażliwego pęcherza... cholernie jestem podatna na wszelkie zakażenia :( herbata żurawinowa to podstawa:)
OdpowiedzUsuńDla mnie także Eris wiąże się ze wspomnieniami, a z drugiej strony kobietka nieco starsza i z problemami skórnymi może sobie czasami zafundować odrobinkę luksusu.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję, jakoś nie uświadamiałam sobie potęgi statystyki, ale strasznie mi miło, że to 100 się pojawiło :)
@Marta: Też mi się wydaję, że każdy zasługuje na odrobinę chociaż luksusu w życiu codziennym. Warto celebrować każdą przyjemność, a jeśli nieraz kosztuje troszkę więcej? Dwa przysłowiowe ciastka do kawy mniej i jakoś się uskłada ;)
OdpowiedzUsuńPrawda? Tym bardziej, że mnie osobiście przy stosowaniu tego typu kosmetyków od razu poprawia się humor, a ich wydajność często jest tak duża, że się tego wydatku nie żałuje...
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci tych problemów z pęcherzem... sama na szczęście nie dopadają mnie te dolegliwości, ale mój psiak co rusz ma zapalenie pęcherza...
OdpowiedzUsuńTo się naprawdę ciesz, bo ta przypadłość jest paskudna i bardzo utrudnia życie :(
Usuń